25.6.11

Siedem ojcowskich wymówek głównych




Wychowywanie dzieci to dla ojca przede wszystkim wychowywanie siebie samego: do dyscypliny i konsekwencji, do rozwijania w sobie kreatywności i chęci nauki, do męstwa w służbie bliskim, do właściwego okazywania emocji, do stawania się po prostu prawdziwym mężczyzną. Tak przynajmniej widzi ojcostwo Ken Canfield - socjolog, twórca działającego w USA Narodowego Centrum na rzecz Ojcostwa, autor serii książek dla ojców dzieci w różnym wieku. Jedną z nich pod tytułem "Przygoda bycia ojcem" właśnie wydano w Polsce.

Trudno nie zgodzić się tutaj z Canfieldem: wychowywanie dzieci to trud codziennej pracy nad sobą. Może właśnie dlatego, instynktownie broniąc się przed nim, my - ojcowie uciekamy się często do różnego rodzaju wymówek. Najgorsze jest to, że część z tych wymówek utrwala niedobre stereotypy wychowawcze, jednak powtarzane przez lata zadomowiły się już w naszym otoczeniu, nikogo nie dziwią i są powszechnie akceptowane. Tym łatwiej sięgnąć nam po nie, kiedy choć na chwilę chcemy pozbyć się ojcowskiego krzyża. Przyjrzyjmy się tym najczęściej stosowanym wymówkom i spróbujmy je zdemaskować.

Wymówka nr 1: Żona robi to lepiej
No proszę, cóż za zręczny wybieg. Człowiek nie tylko z czystym sumieniem pozbywa się odpowiedzialności, ale jeszcze robi to jak dżentelmen, komplementując swoją współmałżonkę. Co więcej, komplement ten często jeszcze wspiera uzasadnienie: "Bo żona ma taki dryg do dzieci", a wszystko dopełnia szczypta autokrytycyzmu: "Ja nie mam tyle cierpliwości, co moja żona". Pytanie tylko, czy wychowanie dzieci można scedować na jedno z rodziców? W książce pt. "Wspólne odkrywanie świata. Dla ojców dzieci w wieku szkolnym" Ken Canfield zwraca uwagę, że jest to wspólny obowiązek małżonków, jednak każde z nich ma w tym procesie do wypełnienia inną rolę. Komplementarność, czyli uzupełnianie się matki i ojca, widać wyraźnie choćby w kwestii stwarzania dziecku poczucia bezpieczeństwa. Mama stwarza dziecku to poczucie, udzielając matczynego schronienia i dając możliwość ucieczki w strefę bezpiecznego azylu, natomiast tata dodaje dziecku odwagi i pewności siebie, rozwija w nim zdolność stawiania czoła wyzwaniom. To dzięki aktywnej postawie ojca w tej sferze dziecko jako dorosły będzie zdolne do przyjmowania na siebie odpowiedzialności i będzie lepiej znosiło niepowodzenia.

Wymówka nr 2: Moja rola jako ojca już się skończyła albo jeszcze się nie zaczęła
W dawnej Rzeczypospolitej, zwłaszcza na wsi, rodzice często opiekowali się dziećmi etapami. Pierwszy etap - niemowlęctwa i wczesnego dzieciństwa - był etapem w pewien sposób zarezerwowanym dla matki. Ojciec włączał się dopiero, kiedy dziecko można było już zająć jakąś pracą i należało nauczyć je zawodu. Dzisiaj większość ojców nie uczy już dzieci swojego fachu, ale wielu też nadal nie włącza się w opiekę nad dzieckiem w pierwszych miesiącach jego życia. Tymczasem podczas ubiegłorocznego Międzynarodowego Forum Ojców w Warszawie Ken Canfield, powołując się na najnowsze badania, podkreślał, jak ważny dla rozwoju mózgu dziecka i jego siły wewnętrznej jest fizyczny kontakt z ojcem już w pierwszych tygodniach życia. Na szczęście coraz częściej spotyka się ojców w szkołach rodzenia, a wyjście ojca z wózkiem na spacer nie jest już sensacją. Nadal jednak stawiamy ojcostwu granice czasowe. Bo przecież wciąż niemal powszechny jest pogląd, że ojcostwo kończy się wraz z usamodzielnieniem się dorosłego dziecka. Nic bardziej mylnego, przekonuje Ken Canfield: ojcami jesteśmy przez całe życie. Paradoksalnie to właśnie wtedy, kiedy wydaje się nam, że "odchowaliśmy" już nasze dzieci, one zaczynają doceniać nasze doświadczenie życiowe i wracają do nas po radę. Choć same chcą stawiać pierwsze kroki w dorosłym życiu, to jednak liczą na naszą mądrą obecność. Co więcej, mówi się, że mężczyźni po 40. na nowo wracają do swoich ojców. Jest tak, bo prawdziwa relacja z ojcem to coś, za czym tęsknimy przez całe życie.

Wymówka nr 3: Mam tylko córki
To kolejny stereotyp, który tym razem zakłada, że role rodziców są rozdzielone według płci: matki zajmują się wychowaniem córek, a ojcowie synów. Tymczasem dla swojego pełnego rozwoju zarówno synowie, jak i córki potrzebuję tak matki, jak i ojca. Jeszcze raz odwołam się do wystąpienia Canfielda z ubiegłego roku, który prezentował wówczas wyniki badań przeprowadzonych wśród dziewcząt i młodych kobiet w rejonie Azji Pacyficznej. Wyraźnie pokazywały one, że te córki, które opisywały swoją relację z ojcem jako ciepłą, serdeczną i bliską, jednocześnie deklarowały późniejszą inicjację seksualną niż kobiety, które takiej relacji z własnym ojcem nie miały. Umożliwienie przeżycia pierwszej, pełnej szacunku relacji damsko-męskiej to niezwykle ważne zadanie ojca dla przyszłego szczęścia córek. Jednak nie tylko w tej kwestii ojciec jest im potrzebny. One także chcą wiedzieć, jak wymienić żarówkę czy koło w samochodzie, jak wywiercić dziurę w ścianie albo naprawić kran. Chcą powalczyć z ojcem na boisku lub przy szachownicy albo wybrać się na górską wyprawę, by wspólnie zmoknąć, przeżyć jakąś przygodę, a przy tym porozmawiać o życiu. One także potrzebują męskiego wsparcia w budowaniu postawy pewności siebie.

Wymówka nr 4: Wychowanie to zadanie szkoły i Kościoła
Kiedyś jeszcze do szkoły i Kościoła dodawano wojsko i choć takie podejście wydaje się dziś przejawem braku świadomości, to jednak wciąż jest nierzadkie, co potwierdzić mogą księża i nauczyciele. Chociaż trzeba też przyznać, że wojna polegająca na przerzucaniu się odpowiedzialnością za dziecko prowadzona jest przez wszystkie strony. Wychowawcy (nomen omen) zrzucają odpowiedzialność na rodzinę, a rodzice mają nadzieję, że ktoś inny da dziecku szkołę. A przecież tutaj potrzebna jest ścisła współpraca. Potrzebne jest ustalenie między rodzicami i pedagogami wspólnych celów wychowawczych, które każda ze stron realizuje na swój sposób, jednak w porozumieniu ze sobą i dla dobra dziecka. Wróćmy jednak do ojca. Ken Canfield zachęca, aby ojciec nie tylko poczuł się odpowiedzialny za wychowanie i współpracował w tym względzie ze szkołą, ale także stał się nauczycielem dla swojego dziecka. No bo któż inny ma go nauczyć na przykład zarządzania domowym budżetem albo historii rodziny? Pięknie byłoby, gdyby był także nauczycielem obywatelskich postaw i patriotyzmu, pierwszym, który pouczy w kwestiach dotyczących seksu, najważniejszym w sprawach duchowych. Dlaczego nie? "To przywilej móc dziecku pokazywać świat" - pisze socjolog.

Wymówka nr 5: Nie wiem, jak być tatą
Za taką deklaracją może kryć się zarówno bolesna prawda, jak i czysta wymówka. Bo z jednej strony wychowywanie się bez ojca w sensie fizycznym, a także w znaczeniu słabej relacji z ojcem czy też braku właściwego wzorca osobowego dotyczyć może, według różnych badań, nawet 3/4 dorosłych mężczyzn. Ale jednocześnie trzeba sobie powiedzieć, że nikt nie rodzi się ojcem. Każdy z nas, mniej lub bardziej, musi się tego nauczyć. A zatem musi się zaangażować w zdobycie pewnej wiedzy i umiejętności. Kiedyś, jeśli nie można było zdobyć tych kompetencji od własnego ojca, trzeba było uczyć się od czyjegoś ojca, mądrego nauczyciela, trenera albo też z literatury czy filmów. Dzisiaj na szczęście dostępnych jest coraz więcej materiałów i publikacji. Warto też zwrócić uwagę na takie inicjatywy, jak choćby Tato.Net, które między innymi oferują ojcom różnego rodzaju warsztaty. Na przykład "7 sekretów" to warsztaty, które zapoznają mężczyzn z kluczowymi elementami warunkującymi ojcowski sukces. Wzmocnieniu więzi między ojcem i synem służą inne warsztaty, prowadzone w ramach spływu kajakowego. Z kolei dla ojców i córek Tato.Net organizuje niezapomniane "randki" przy restauracyjnym stoliku. Słowa: "Nie wiem, jak być tatą", trzeba więc chyba uznać za wymówkę.

Wymówka nr 6: Nie mam czasu
To najczęstsze wytłumaczenie. Choć z pewnością również bardzo poważny problem. Wielu ojców eksploatowanych jest przez swoich pracodawców ponad miarę. Firmy bardzo często nie są zainteresowane sytuacją rodzinną pracownika, dopóki nie zaczyna ona kolidować z pracą. Jednocześnie korporacje starają się integrować zespół pracowniczy wokół celów przedsiębiorstwa tak, aby środowisko zawodowe stało się dla mężczyzny drugą rodziną, może nawet ważniejszą. Jednak to, czy tak się stanie, jest już kwestią wyboru. Pojawia się pytanie: dlaczego dokonując wyboru, mężczyźni rzucają się w wir pracy? Canfield zwraca uwagę, że praca daje mężczyznom częstą sposobność do sprawdzania się w obliczu nowych wyzwań, a jednocześnie możliwość szybkiego zyskania uznania. "Praca stanowi fastfood dla naszego wygłodniałego ego" - pisze Canfield. Tymczasem zadania ojcowskie wymagają większego wysiłku, a nagroda za nie jest odłożona w czasie. Dodatkowo pierwsze próby zaangażowania się w rolę ojca bardzo często kończą się fiaskiem, np. dezaprobatą ze strony dziecka (zwłaszcza kiedy jest już nastolatkiem) albo, co gorsza, ze strony żony. (Tu kamyczek do ogródka kobiet: krytykowanie męża za brak wprawy przy opiece nad niemowlakiem albo nieudolne na początku próby zajęcia się sprawami dzieci jest najlepszym sposobem na pozbycie się go z domu na stałe). Każdy jednak z ojców musi sam sobie zrobić bilans i szczerze odpowiedzieć na pytanie, czy nadmiar obowiązków nie jest przypadkiem ucieczką od trudniejszych wyzwań, jakie czekają na niego w domu.

Wymówka nr 7: Mnie to nie dotyczy. Jestem dobrym ojcem
W takim wypadku nie pozostaje nic, tylko pogratulować. To ważne, by umieć dostrzec także swoje sukcesy i mocne strony. Jeśli nasze zadowolenie dodatkowo uzasadniają pozytywne opinie najbliższych, to nic nie powinno zmącić naszego dobrego samopoczucia. A jednak, jak pokazuje życie, najlepsi nigdy nie poprzestają na osiągnięciach, które odchodzą wraz z przeszłością, tylko wciąż stawiają sobie nowe cele. Ken Canfield porównuje ojcostwo do biegu maratońskiego, którego metę wyznacza dopiero nasze ostatnie tchnienie. Bycie ojcem nigdy się nie kończy. Każdego dnia moje dziecko, zwłaszcza to najstarsze, przeżywa sytuacje nowe dla niego, ale nowe także dla mnie jako jego towarzysza, opiekuna i przewodnika. Każdego dnia przebiega nowy kilometr, na którym nas razem jeszcze nie było i mnie nie wolno go na tym nowym kilometrze zostawić, muszę mu towarzyszyć, wesprzeć, podzielić się doświadczeniem długodystansowca. Mogę być dumny z tempa i stylu, w jaki udało się nam przebiec dotychczasowy dystans, ale nie mogę osiąść na laurach. Laury będą dopiero na mecie, a więc już nie na ziemi. Teraz mogę co najwyżej zwilżyć usta, wyrównać oddech i biec dalej.

Ken Canfield - jest ojcem i dziadkiem, założycielem National Center for Fathering w USA, autorem bestsellerowych książek na temat ojcostwa, a także członkiem Rady Programowej Tato.Net. W 2010 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go wraz z całym zespołem Tato.Net Krzyżem Kawalerskim Orderu Zasługi Rzeczypospolitej.

Autor jest ojcem, współpracownikiem Tato.Net i współwydawcą serii książek i audiobooków pt. "Przygoda bycia ojcem" autorstwa Kena Canfielda. Na rynku ukazują się właśnie dwie pierwsze pozycje z tej serii: "Wspólne odkrywanie świata. Dla ojców dzieci w wieku szkolnym" oraz "Zabawa, nauka, rozwój. Dla ojców przedszkolaków". Wraz z książkami w wersji drukowanej ukazują się także audiobooki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz